Idealizacja – pomaga czy szkodzi?

Idealizacja to mechanizm psychologiczny, który potrafi namieszać nam w głowie, a przynosi nieproporcjonalnie mało zysków. Pomaga nam się zakochać, twórczo pobudza wyobraźnię (korzystają z tego artyści) oraz jest korzystnym, a nawet koniecznym mechanizmem w procesie rozwojowym u dzieci i młodzieży (tworzy nasze pierwsze dziecięce pragnienia i systemy wartości).

Natomiast w dorosłym życiu kierowanie się idealizacją uniemożliwia osiągnięcie pełnej dojrzałości. Idealizując ludzi, instytucje, zjawiska oczekujemy bowiem, że ktoś (ten idealny, „inny ktoś“) wie „lepiej“. Oczekujemy, że w końcu znajdziemy osobę, która będzie sprawiedliwa, uczciwa i wspaniałomyślna, jednym słowem, że będzie idealna. W ten sposób uniemożliwiamy sobie branie odpowiedzialności za własne wybory, analizy, decyzje, plany. Uniemożliwiamy sobie też budowanie pełnych, dojrzałych relacji opartych na szacunku, ale z pilnowaniem własnych granic, bez konieczności „porzucania się“. Idealizując, nie możemy w pełni sobie zaufać, bo nasze zaufanie ulokowaliśmy już w tym „kimś“ z zewnątrz. Uważamy, że ten „ktoś“ nie popełni tak dużych błędów jak my. W efekcie nie podejmujemy własnych decyzji, a dodatkowo możemy czuć się zniewoleni i bezwartościowi – na skutek własnego wycofania i idealizacji „innych“.

Mechanizmem dopełniającym idealizację jest dewaluacja. Stoi na przeciwległym biegunie i jest podobnie szkodliwa. Niestety, często po fazie idealizacji stosujemy pełną goryczy fazę dewaluacji, gdy okazuje się, że idealizowany obiekt nie spełnił naszych oczekiwań.

Potrzebujemy nauczyć się świadomie używać idealizacji, traktować tę umiejętność jako dodatek w życiu, inaczej nie będziemy realnie stąpać po ziemi. Świadoma rezygnacja z idealizacji wymaga akceptacji. Akceptacji faktu, że coś niekorzystnego również może się wydarzyć i że to jest w porządku; akceptacji, że mamy tylko częściową kontrolę i że to też jest w porządku. I że wszystkie słabe elementy rzeczywistości oraz mroczne lub słabe cechy nas samych też są w porządku. Oczywiście akceptacja ta musi się odbyć bez popadania w masochizm. Ale to oddzielny temat.