W depresji – czas zmian

Szokujące, ile osób sięga po środki ostrego kalibru dla poradzenia sobie z depresją. Leki, szpitale, wielokrotne terapie, wielogodzinne rozmowy, porzucanie dotychczasowego życia. Postępowanie to niesie za sobą rozległe koszty. Jak np. niszczenie wątroby, uzależnianie od farmakologii, organizowanie życia wokół leku, pokładanie nadziei w niezwykłych umiejętnościach terapeuty, budowanie wszystkiego od nowa, po to, by być może za kilka lat znaleźć to samo, co posiadało się już wcześniej.

Celem tego artykułu nie jest jednak zanegowanie powyższych czynników. W niektórych przypadkach bywają one niezbędne, jak np. farmakologia. A niejednokrotnie spełniają ważną i pomocną funkcję w leczeniu, tak jak otaczanie się serdecznymi ludźmi, pięknem, spokojem korzystanie ze wspomagających środków. Jednak problem tkwi w perspektywie i nadziejach, jakie ludzie, i być może, Ty, czytelniku, pokładasz w tych czynnikach. A także, jakie pokładasz, w tym artykule.

Oczekujesz, że to, co uleczy Twoje stany depresji, jest poza Tobą. Że musisz się z tym kimś, czymś spotkać, połknąć to coś, wysmarować się tym, naoglądać, naczytać itd. Przyjmujesz wówczas rolę biernego odbiorcy leczniczych zabiegów. Niczym klient salonów SPA. Taka postawa zwalnia z odpowiedzialności, z pracy nad sobą, z odpowiadania sobie na pytanie o przyczynę smutku. Wyucza również większej bezradności, ponieważ ewentualny sukces zawdzięczany jest wówczas innej osobie, środkom chemicznym, pogodzie, miejscu itp. W konsekwencji, po okresowych remisjach, pogłębia się stan depresji z powodu używania zewnętrznego źródła jako głównej przyczyny zmiany.

Jak znakomita większość ludzi, być może i Ty, drogi czytelniku, zapominasz o swoim potencjale do zmiany. Unikasz pytania o swoje pragnienia. Masz nadzieję, że pojawi się osoba (obiekt), która w pełni będzie wiedziała, czego Ci potrzeba i w ten sposób Cię uspokoi. Radośnie jej zawierzysz. Oddasz swoje ukojenie w czyjeś wszechmogące ręce. Możliwe, że przyczyną tego stanu jest Twój konflikt: niechęć do zajmowania się sobą, przy jednoczesnym pragnieniu ukojenia. Kierujesz się wówczas niejako wewnętrznym zakazem podejmowania korzystnych dla siebie decyzji. Prowadzi Cię to czasem nawet do autodestrukcji. Masz wówczas wrażenie, że w Tobie nie ma już siły, a cała energia jest gdzieś na zewnątrz. Możesz już tylko się pod nią podpiąć. Gdy podpatrzysz w sklepie, że klient przed Tobą kupuje dany produkt, wtedy prawdopodobnie i Ty go kupisz, bo przecież musi być to ‘dobre’. Pomyślisz, że ten ktoś nie kupowałby ‘złego’. A Ty?

Możliwe, że zdejmujesz z siebie konieczność odpowiedzi na codzienne, ale też egzystencjalne pytania. Odraczanie ich czy korzystanie z czyichś wskazówek bywa potrzebne. Ale kiedy proporcja zostaje zachwiana, wtedy tracisz siłę do życia, bo odpowiedzi na szereg pytań oddajesz w ręce kogoś lub czegoś z zewnątrz. Poczynając od decyzji, jakie spodnie nosić, co zjeść na kolację, po pytanie, czym się zajmować, z kim żyć, jak żyć lub czym się cieszyć.

W depresji, dla kogokolwiek, kto jej doświadcza albo zajmuje się jej leczeniem, korzystnym jest prowokować, nakłaniać, nie odpuszczać i jeszcze raz prowokować do rozmów samego ze sobą. Osoba w depresji potrzebuje samodzielnie podejmować decyzje, a wszelką pomoc (w tym ten artykuł) traktować jako narzędzie. Dlatego celem tego artykułu było sprowokowanie Cię, drogi czytelniku, do potraktowania go, jako narzędzia, którym przekopiesz się do własnych pragnień. Twój wewnętrzny konflikt odsuwa Cię bowiem od podejmowania korzystnych decyzji. W większości przypadków nie potrzebujesz do tego leczenia wielkiego kalibru. Więc zachęcam Cię, wyłącz ten artykuł. To w Tobie drzemie potencjał do zmiany. Potrzebujesz porozmawiać ze sobą.