Jesienna chandra

Jesienna chandra czy depresja?

To popularne pytanie jesienią. Gdy za oknem deszcz, wiatr, chłód i szaruga, o obniżony nastrój nietrudno. Tłumaczymy sobie wtedy, że to przez małą dawkę słońca, albo że wakacje za szybko minęły, że to niesprawiedliwe, że teraz tylko męczarnia i obowiązki, że „budzikom śmierć”, że nic się nie chce. Czy to obniżony nastrój, czy może jednak depresja?

Na szczęście od obniżonego nastroju daleko jeszcze do zaburzenia nastroju, czyli np. depresji (a dokładniej epizodu depresyjnego). Choć jesienny spadek energii bywa potocznie nazywany „deprechą”, to różnica z kliniczną „depresją” jest duża. Zaburzenie depresyjne to stan, który dezorganizuje prawie wszystkie obszary życia w stopniu utrudniającym wykonywanie codziennych czynności. A podtrzymanie typowego dla danej osoby funkcjonowania wymaga ogromnych wysiłków. Zaburzenie depresyjne pozbawia nas radości i przyjemności z rzeczy lub aktywności, które do tej pory cieszyły. Wpływa też na myślenie o sobie, o świecie, o przyszłości. Dodatkowo, aby zdiagnozować epizod depresyjny konieczne jest występowanie symptomów przez minimum 2 tygodnie. Gdy podejrzewamy depresję, nie warto zadręczać się wątpliwościami. Można skonsultować się ze specjalistą, tj. psychologiem, psychoterapeutą lub psychiatrą, aby się uspokoić lub sięgnąć jak najszybciej po fachową pomoc.

Wracając jednak do jesiennej chandry. Nie przez przypadek nastrój o tej porze roku nazywamy jesiennym. Jesienią natura zwalnia i odpoczywa. Dlaczego z nami nie miałoby się dziać to samo? Z mojej perspektywy, nie ma w tym nic dziwnego, że w tym czasie możemy dysponować mniejszym poziomem energii niż jeszcze w czerwcu, lipcu czy sierpniu. Czasami trudno jest się na to zgodzić. I wtedy do głosu dochodzi rozczarowanie, niezadowolenie i irytacja. Jeśli trwamy w tym stanie, nie trudno o samospełniające się proroctwo, czyli: „nie chcę tej zmiany pory roku, bo jesień to beznadziejny czas“ – więc zaczynam się czuć beznadziejnie i obrażam się na siebie i świat. Jak sobie radzić samemu? Można zobaczyć jesień całościowo, jako zmianę i kontynuację naszego funkcjonowania i dopasować swoje potrzeby do aktualnych możliwości. Wciąż można dbać przyjemności, tylko czasem trzeba je odnaleźć w czymś innym niż latem. Można zatroszczyć się o siebie, wcale nie tracąc przy tym rozsądku. Każdego dnia można dać sobie odrobinę relaksu, ciepłą kąpiel, chwilę muzyki przy świecach, dłuższy sen, korzenny napój z przyjacielem, zaplanować kolejną podróż lub wrócić do domu przez park pełen barw. Można oswoić jesień, dodać jej radości, np. co roku organizować w tym czasie urlop lub zaprosić do domu znajomych. Owszem, można też sięgnąć po leki (ziołowe lub psychiatryczne) albo po terapię za pomocą lamp. Warto jednak przy tym pamiętać, że jeśli wszystkie te powyższe zabiegi staną się kolejnymi obowiązkami, to z pewnością przyniosą odwrotny skutek.

W październiku i listopadzie świat zaprasza nas do wyciszenia. Czy skorzystamy z tego i w jaki sposób zaplanujemy co roku ten czas, zależy wyłącznie od nas.